Wielu z Was, a właściwie to Nas, ma znajomych, których poznało gdzieś w internecie. Zazwyczaj tak zawiera się nowe kontakty. Jednak, czy taka kilkudniowa znajomość może przerodzić się w przyjaźń na dłużej?
Portale społecznościowe z tego słyną. Mimo wszystko, największą aktywność zauważyłam na Twitterze, gdzie ludzie po prostu piszą co myślą, a inni im na to odpowiadają. Zwracają się do siebie uroczo i przez parę wiadomości stają się swoimi "mutualsami". Za przykład mogę podać moją koleżankę z klasy, która właśnie tam poznała parę dziewczyn. Później spotkały się w jej rodzinnym mieście, a obecnie wybierają się na koncert Eda do Warszawy! Uważam, że to wspaniałe, mimo iż takie przyjaźnie są często potępiane przez osoby starsze.
A jak było ze mną?
Nie zaczęło się od Twittera, a "Rywalek" Kiery Cass (które swoją drogą bardzo polecam) i opowiadania dwa lata temu.
Dołączyłam tam jako kompletnie obca osoba przez grupę na Facebooku. Z czasem nasza grupa robiła się coraz bardziej zgrana. Każdy czuł się dobrze w swoim towarzystwie, a przez ten fanfik doszło do forum, które piszemy do dziś, choć nieco... inaczej.
Wiele osób odchodziło i wiele przychodziło. Były różne spory, ale to nas ukształtowało i pozwoliło na dalsze rozwinięcie znajomości.
Kiedy dokładnie?
Nie mam pojęcia! To działo się dość... szybko. Chyba od kwietnia, jeśli nie wcześniej, choć tak, znamy się koło dwóch lat.
Dużo osób mi mówiło, że z czasem to legnie w gruzach. Może po miesiącu, może po dwóch. Na dzień obecny dalej nie wyobrażam sobie dnia bez tej osoby, bo stało się to przyzwyczajeniem i częścią życia.
A co ze spotkaniami?!
Akurat wypadło tak, że nie mieszka na drugim krańcu świata czy też Polski. Nie jest to strasznie daleko, ale nie jest też strasznie blisko.
Pierwszy raz spotkałyśmy się w Krakowie w ciepły sierpniowy dzień, który wspominam jako nieco zwariowany, śmieszny i wspaniały.
Drugi raz - moja przyjaciółka wraz z N. planowały to właśnie od pierwszego spotkania. Miała przyjechać w moje urodziny, a sam fakt był niezłą niespodzianką. Nie na jeden dzień, a na cały weekend. Chyba nie jestem w stanie opisać tego jak było. Choć jeśli dostanę cały bank niesamowitych słów, too... nie, dalej będzie za mało.
Trzeci raz - właśnie w tym roku - od 19 stycznia do 21. Każde spotkanie z tą osobą uważam za wyjątkowe, ale to było inne. Sentymentalne? Niee. Normalne? Niee.
Nigdy nie czułam przy niej niezręcznej ciszy, a po ostatnim razie upewniłam się, że to też nigdy się nie wydarzy. Bo jeśli posiadacie przyjaciół, z którymi możecie porozmawiać o wszystkim to oni właśnie są prawdziwi. Warci zaufania. I nieważne czy są z drugiego kontynentu. Jeśli wierzycie, że to ma sens to róbcie wszystko, aby tego nie stracić.
Zoessxxx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz