poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Rozdział pierwszy

W jej oczach malowało się pytanie. Igrała z ogniem, który sama stworzyła. Czuła na sobie wzrok pozostałych. Wszyscy wyczekiwali aż odpowie czy się zgadza. Czy będzie marionetką księcia Ratchforda?
Rowena Williams, córka Hansa Williamsa była teraz jedną z najważniejszych osób zebranych w głównej sali. Co parę minut wbijała paznokcie w skórę, próbując powstrzymać się od wyrzucenia każdego z dziennikarzy. Widziała sztuczny uśmiech ojca, który emanował spokojem, gdy odpowiadał na pytania dotyczące zamieszek. Nigdy, ale to przenigdy nie doszło do sytuacji, gdy Mulatka "wkopała się" w cudzą robotę. A mimo to, siedziała teraz na czerwonym fotelu przy biurku, wykrzywiając usta w uśmiechu.

Dwa dni wcześniej...

Rowena i Lysander zostali wezwani do gabinetu ojca. Nie obchodziło jej to, co się stało, ale najwyraźniej starszy brat miał niejasne obawy. Szedł napięty jak struna, a ona przyglądała mu się z zainteresowaniem. Rzecz jasna, większość obowiązków ciążyła właśnie na nim, bo to on był prawowitym dziedzicem Hansa Williamsa. Drobne obcasy czarnowłosej dziewczyny stukały o płytki, w których niemal można by się przejrzeć. Mieszkali w raju. Raju, który miał się okazać obłudą, a wieści musiały nadejść.
- Martwisz się biurokracją? - zagadnęła Lysandra.
Był wysokim i umięśnionym mężczyzną. Jego oczy przyciągały każdą dziewczynę, której jeszcze nie zdążył skusić. Może i było to dość szczeniackie zachowanie, ale Rowena nie miała zamiaru mu przerywać. Szczerze mówiąc, było jej to nawet obojętne. Chciała, żeby ten jeden raz był szczęśliwy. Miał jak zwykle rozmierzwione włosy i zarost sprzed kilku dni.
- Tu chodzi o coś poważniejszego, Row. Jeśli moje teorie się potwierdzą, będę musiał wyjechać na dłuższy czas.
Zdarzało się, że Lysander wyjeżdżał na kilka dni i było to normalne. Wracał nocą (bo przynajmniej wtedy nie zbierał batów od ojca), a potem wszystko wracało do normalnego stanu rzeczy.
- To znaczy? - uniosła podejrzliwie brew.
Nie podobała się jej owa sytuacja. Wystarczająco często zastępowała go w obowiązkach. Teraz pewnie znowu będą ją czekać spotkania z wybitnymi (i jakże hojnymi) przyjaciółmi ojca, którzy byli zdecydowanie nie w jej typie. Obleśne typy z pieniędzmi, którym wydawało się, że mogą wszystko, bo mieli na to fundusze. Sprawiali, że stawała się o wiele ostrzejsza i surowsza. Gardziła nimi, czego Hans nie mógł zrozumieć, a jej matka Danielle po prostu nie wtrącała się w sprawy polityczne.
- Jeszcze nic nie jest postanowione. Po prostu słyszałem o zamieszkach i napadach, a na Meiv nie ogłoszono jeszcze co robić. Prawdopodobnie, ktoś z Wysp zostanie wezwany.
Skinęła głową, nie odzywając się ani słowem. Z całego archipelagu wybrać Moardon? Książę musiał być naprawdę głupi, jeśli to zrobił.
Wyspa, na której mieszkali, była jednym z mniej urodzajnych. Wykopywano złoża węgla, a czasem nawet złota, ale to było niczym w porównaniu do innych. Właśnie tutaj rozprzestrzeniały się nielegalne handle niewolnictwem i trawką. Rowena niejednokrotnie widziała na ulicy podejrzanych typów, trzęsących się jak osiki czy drżących przed nią ze strachu. Wszystko po to, żeby nie wydała ich władcy Moardonu, który miał dość... specyficzny sposób kar.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy oczami ujrzała biedotę błagającą o litość. Próżność - właśnie tym się odznaczała.
- I myślisz, że to będziesz ty? Chcesz tego? - zapytała otwarcie.
Gdyby faktycznie tak było, pewnie ojciec nie wzywałby dodatkowo jej. Zazwyczaj o wszystkim dowiadywała się po owym fakcie. Nie wróżyło to nic dobrego, ale zachowała zimną krew. Była z rodu Williamsów, tam nikt nie pozwalał na słabość.
- Chcę, a muszę to dwie różne rzeczy. Mam obowiązki.
- Tak jak my wszyscy Lysander! - wyrwało się jej. - Ale... jako mój brat mógłbyś odpowiedzieć, czego ty chcesz. To chyba nie jest karane śmiercią, co? - zażartowała.
Co prawda, był to dość kiepski żart, ale starała się rozluźnić sytuację.
- Sojusz Meiv bardzo pomógłby Moardonowi. A ja... nie wiem. Czasem mam wszystkiego dość, ale czy to coś znaczy? Dobrze wiesz, że nasze potrzeby już dawno przestały się liczyć.
Zabolało. Był taki pesymistyczny. Nie miał ochoty na kolejne spotkania z przedstawicielami Wysp, ale nie ośmielił się tego powiedzieć. Rowena wyczytała z jego twarzy to, co się dało. Lysander wiedział, że ojciec nie da mu spokoju. Będzie go katował.
- Może nie musisz tego robić - odparła po chwili.
- Co masz na myśli? - zapytał, patrząc pytająco na siostrę.
- Już moja w tym głowa... - mruknęła z uśmiechem i drepcząc po podłodze, otworzyła wrota do paszczy potwora.

***
Meiv - wyspa otoczona przez wszystkie inne, była najważniejsza. Ktoś na niej ginął? Oddziały żołnierzy z Sinnei, Umybe, Healii, Igily, Suanesu i Moardonu były tam automatycznie wysyłane. Nikogo nie obchodziło, że na pozostałych wyspach też giną ludzie. Kraj, gdzie żył książę, był najważniejszy. Tylko osoba jego wysokości się liczyła. A Rowena tego nienawidziła. Nienawidziła wielu ludzi, niektórych niepotrzebnie, ale on na to zasługiwał. Ściągał na siebie uwagę, udawał, że wszystko w porządku, kiedy umierały niewinne osoby!
Usiadła na fotelu i czekała. Za to Lysander, ta fajtłapa, stał i patrzył na ojca, który był odwrócony do nich tyłem.
- Siadaj - prawie, że wysyczała, ciągnąc go za marynarkę w dół na siedzenie obok.
Chłopak popatrzył się na nią gniewnym wzrokiem, ale ona w odpowiedzi cmoknęła w powietrzu.
- Skończyliście? - zapytał mężczyzna, odwracając się do Roweny i Lysandra.
Miał na sobie wyprasowany, czarny garnitur z białą koszulą w środku. Jego włosy w przeciwieństwie do syna były ułożone. Sprawiał wrażenie oazy spokoju, jak zresztą zwykle.
Rowena uwielbiała przychodzić do jego gabinetu. Wszystko było tutaj poukładane w harmonii. Każda książka czy dokument znały swoje miejsce. Ściany okalała biała farba, która w połączeniu z bambusowym drewnem powodowała wewnętrzną nirwanę. Potem jednak przypominała sobie kim jest jej ojciec i czar pryskał.
- Jak widać - odpowiedziała dziewczyna, odgarniając czarne włosy za ucho. - Zakładam, że to coś ważnego.
- Świetnie. W takim razie w ciszy wysłuchacie posłańca, który przybył, aby Wam o czymś opowiedzieć. Zaznaczę jeszcze raz, że to ważne, jak to ujęłaś, Roweno. - W jego głosie dało się wyczuć ironię, którą emanował na kilometr.
- Wspaniale - odparła atak i uśmiechnęła się do niego.
Lysander siedział jak na skazanie. Prawdopodobnie domyślał się o co chodzi i nie miał ochoty się z nikim tym dzielić. Do sali wszedł niski mężczyzna o krzywej postawie w okrągłych binoklach na nosie. Skinął głową w stronę Hansa, a potem w stronę dwójki czekających. Wolniutko rozwinął zwój papieru jakby się bał, że kartka się zniszczy i zaczął czytać.
- Drodzy mieszkańcy Wysp! - zaczął. - Jak wiecie, jednego z Naszych pobratymców, Healię, zaatakowali piraci. Rozpoczęły się krótkie zamieszki, które stłumiono. Ukochany książę Leonard William Ratchford wraz z królem Alexandrem Ratchfordem wspólnie podjęli decyzję o przyznaniu nowego współwładcy na wyspę Meiv. Prosimy o wypełnienie dokumentów mających na celu analizę i poznanie powyższego kandydata lub kandydatki. Gdy owi przedstawiciele krajów przybędą na Dwór Meiv, rozpocznie się rywalizacja. Więcej szczegółów znajduje się w spersonalizowanych kartach uczestników. Prosimy jednak, aby przedstawicielami Wysp byli wyłącznie potomkowie władców. Z pozdrowieniami książę i król Ratchford.
A więc to dlatego ją wezwał. Wszystko zaczęło nabierać sensu. Nie miała pojęcia w co się pakuje, ale wystarczyło jej jedno, jedyne słowo.
- Zgłaszam się na ochotnika - powiedziała.
 Cały jej świat runął w dół.

piątek, 20 lipca 2018

Planowanie

Hejka naklejka! Albo... Hola Mishamigos...?
Cóż, moja przerwa trwała trochę czasu, ale teraz mam wolne, które zamierzam wykorzystać! Mam zamiar zabrać się w ciekawy sposób do postów i nadrobić zaległości. Ale może od początku:

O czym będą notki?

Chciałabym się skupić na tym, co robię najlepiej, bądź co mogę wypracować. Wydaje mi się to najrozsądniejszą drogą, a przy tym... może Was zainteresuję? No więc zacznijmy listę!

  • RECENZJE KSIĄŻEK
Książki od zawsze były mi czymś bliskim. Na jakiś czas gimnazjum odłożyłam je, zajęłam się pisaniem (do tego też przejdę), ale powróciłam. Myślę, że to dobra zmiana, bo często pisarze mają różne style, można porównać, dopatrzeć kilka ciekawych słów, zainspirować się... już niedługo powinna ukazać się pierwsza.

  • OPOWIADANIA
Obecnie piszę jedno opowiadanie pt. "Jak Wiatr Północy". Dostępne jest ono na innym blogu, poświęconym typowo właśnie jemu, ale tutaj również będę wstawiać rozdziały (muszę nadrobić dwa). Mam nadzieję, że napiszecie co o nim sądzicie, co można zmienić i czy się Wam podoba! Jeśli wpadnę na pomysł na jakąś inną opowieść, umieszczę ją tutaj!

  • RANKING PIOSENEK
Muzyka jest nieodłączną częścią mojego życia i nie ma dnia, nie ma godziny, żebym czegoś nie słuchała bądź nuciła. Przynajmniej raz na miesiąc powinien pojawić się ranking, bądź coś o moim ulubionym artyście, ale o tym też zaraz!
  • ULUBIEŃCY MIESIĄCA
Każdy z pewnością wie o co chodzi. Ulubione filmy, rzeczy, jedzenie... rozumiecie. W pierwszym ulubieńcu wypiszę wszystko po kolei!
  • NIESAMOWITA OSOBA
Taką osobą możesz być nawet ty. Chodzi o pasję, zrozumienie... różne rzeczy! Czasem przeprowadzę wywiad, a czasem dodam sportowca, gwiazdę czy jeszcze kogoś innego, kto może być wzorem. Przecież właśnie o motywację roztacza się cała afera.
  • PRZEMYŚLENIA, SZCZERZE O DANYM TEMACIE
Orientacja, kolor skóry, narodowość - to nigdy nie było problemem i nie będzie. Pisałam już jeden, a może dwa posty, gdy wypowiadałam się. Cóż, zobaczymy jak będzie tym razem.
  • RECENZJE SERIALÓW I FILMÓW
Kto w dzisiejszych czasach nie ogląda seriali? Kto nie ogląda filmów? A kto ogląda stare filmy? Stare seriale? Będę próbować wszystkiego po trochu. Postaram się pokazać Wam mój punkt widzenia i co dla mnie oznaczają poszczególne epizody.
  • WHAT DID I BUY?
Czyste zakupowe szaleństwo. Wtedy pojawią się zdjęcia i może jakaś sesja...? Zobaczymy!

Myślę, że tematów jest wystarczająco, a ja póki mam czas, będę chciała je realizować. Oczywiście moimi priorytetami będą podróże i wydarzenia, bo to na nich chciałam skupić blog, ale reszta jest, żeby ożywić to wszystko. Już jutro wyjazd do Wisły na Letnie Grand Prix, a więc spodziewajcie się relacji!
Zoessxxx

niedziela, 15 kwietnia 2018

Wybory, wybory, wybory i... jeszcze raz wybory - liceum

Nasze życie składa się z całej masy wyborów - począwszy od płatków śniadaniowych do tych najważniejszych, które mogą mieć wpływ na dalszy przebieg naszego życia. Pozostaje tylko pytanie, co wybrać? Iść za innymi? Sugerować się opiniami? Wskoczyć na głęboką wodę, a potem wylać na siebie orzeźwiający kubeł, kiedy uświadomimy sobie, że jest za późno?




A ja Wam mówię... wybierzcie siebie.
A ten post będzie o wyborze szkoły średniej.

  • A co jeśli sobie nie poradzę?
  • Przecież to za daleko mojego domu!
  • Ale... stracę z nimi kontakt...

Zacznijmy od trzeciego (tak, dokładnie, trzeciego) podpunktu:

Ja idę do liceum. Jeszcze kiedyś były to odległe myśli, miałam sporo czasu do zastanowienia się nad tym gdzie chciałabym iść Od początku mojego życia ucznia]uczęszczałam do jednego miejsca - było tam przedszkole, zerówka, podstawówka i gimnazjum. Znałam i znam tam wszystkich. Dzisiaj nawet rozmawiałam z jedną osobą i nie mogłyśmy uwierzyć jak to możliwe, że nagle mamy się rozstać. Może prościej by było, jeśli znalibyśmy się tylko trzy lata, a nie ponad dziesięć?
Na usta ciśnie się wiele rozważań, ale nie przyszłam pisać tu tylko o mnie. Zakończenia bywają trudne, z pewnością tak jest i we wrześniu jeszcze niewielu myślało, że to nastąpi w tak ekspresowym tempie, bo mamy kwiecień!
Ale możecie mieć pewność, że jeśli chcecie utrzymać z kimś znajomość, to tak będzie. Bo, gdy komuś zależy na was i vice versa, nieważne gdzie będziecie a to... samo wyjdzie.
Jednak, mimo wszystko, musicie wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości i inicjatywy.
Wiadomo, nie zawsze na wszystko jest czas, częściej niż czasem go nie ma. Liceum to nie gimnazjum i w pewnym momencie macie dość.
PS. Potwierdzony przypadek.
Ale... przechodząc do sedna sprawy... A co jeśli sobie nie poradzę?
Niektórzy chcą się dostać do jednej z prestiżowych szkół, ale wtedy pozostaje pytanie, co zrobić. Pójść na łatwiznę, odrzucić to czy może płakać po nocach?
Spotkałam się z wieloma różnymi opiniami i osobami. Jeśli chcecie się uczyć to będziecie się uczyć i dacie sobie radę. Nie będzie łatwo, ale później przyjdą oczekiwane efekty, z których będziecie zadowoleni. Im trudniej przychodzi Wam zrobienie czegoś, tym większa satysfakcja, kiedy już to osiągniecie!
Co jeszcze mogłabym Wam powiedzieć?
W życiu zdarzają się takie momenty, gdy mówicie sobie - nie dam rady. Czasem zdarza się polec, ale to nie koniec. 
Jeśli napisałaś/eś źle test to możesz go poprawić lub lepiej przygotować się do następnego. Nie ma się co zrażać. Po prostu... Pracuj nad sobą, jestem pewna, że będzie lepiej!



Kolejną sprawą są odległości. Decydując się na szkołę oddaloną o wiele kilometrów, musisz liczyć się albo z dojazdem, albo z internatem.
Osobiście jestem za wyborem internatu, ale na to też idą fundusze. Musisz też wiedzieć, że w domu będziesz tylko weekendami i podczas okresów wolnych od nauki, a rodzice nie przyjdą ci pomóc. 
Jest też sprawa związana z lokatorami, z którymi będziesz dzielić pokój. Najlepiej, abyś zadbał/a o względną ciszę lub poszła na układ.
Jeśli jednak wybierzesz dojazd - musiałbyś/łabyś wstawać bardzo wcześnie rano, a potem wracać o późnych godzinach. A gdzie czas na naukę...?



Kontakt - ostatnia sprawa. Kiedyś, w przyszłości - może wyjedziesz zagranicę, a może zostaniesz w swoim mieście. Wiedz jednak, że nie zawsze utrzymasz znajomości z każdym. Obecna klasa może i jest świetna, lubisz ją, ale... nie wiesz czy z częścią zobaczysz się w przyszłości. Czasem w niektórych sprawach trzeba odpuścić i pogodzić się.



I moja ostatnia rada: Bądź sobą i staraj się być otwartym na nowe wyzwania i doświadczenia!
Czeka cię nowe życie, pusta, niezapisana karta, z którą zrobisz to, co uważasz za słuszne. Nie bój się, pamiętaj, że inni przechodzą to samo przez co przechodzisz ty!



***
Kolejną notkę poświęcę prawdopodobnie egzaminowi gimnazjalnemu i sposobach na naukę, ale wszystko po testach :). O, i jeszcze Warsaw Comic Con! Cała relacja znajdzie się na blogu i prawdopodobnie coś nagram, tak więc... trzymajcie się i dobranoc!
Zoessxxx

czwartek, 1 marca 2018

Miłość i jej nieco inny pierwiastek

Pomyślałam, że mogłabym napisać tutaj o czymś w tym rodzaju, skoro już to robię. Co jak co, od ferii minęło trochę czasu, ale nie przestałam pisać. Mogę to zacząć uważać zaa... osobisty sukces? Cóż, jak na razie, tak. Ale na gratulacje przyjdzie jeszcze czas. Ruszamy z tematem!
PS. Ostatnie zdanie to kolokwializm.


Zacznijmy od tego, że o miłości można mówić i mówić. Dla większości statystycznych Polaków to po prostu uczucie między kobietą, a mężczyzną.
Nie patrzą na inne płci, bo stereotypy głoszą, że nasz kraj szanuje tylko takie związki. Do czasu.
Mam w głowie strasznie dużo myśli, ale chciałabym je tak bardzo przelać właśnie tutaj, choć nie wiem jak się do tego zabrać.


Znalazłam parę romantycznych (blah) obrazków na pintereście i stwierdziłam, że je tu powklejam, ale po co? Żebyście zaczęli uważać, że miłość istnieje, jest przeznaczenie i takie tam rzeczy z bajek?
Otóż moi drodzy, nie! Czy ludzie także zachwycaliby się tym rysunkiem, gdyby obok kobiety była inna kobieta? Albo gdyby mężczyzna był z mężczyzną?
Wywołałoby to kontrowersje i dyskusje wśród starszych osób, bo bywamy drażliwi.
Nie powinnam prawdopodobnie wrzucać każdego do jednego worka, ale nasz facebook aż kipi od nienawiści do homoseksualistów czy biseksualistów. 
Co innego tumblr (czy tylko ja wolę pisać na to "tambler"?) tam miłość dwóch osób tej samej płci jest normalna, wychwalają ją.



W bajkach dla dzieci - choćby Disneya, również nie są pokazywane uczucia dwóch chłopaków. Słyszałam, że nawet w jednej usunięto scenę, w której dwóch osobników się całowało.
Pewnie nie wywołam żadnej burzy, bo blog żyje pustką, ale jednak ktoś tam czyta.
Czy uważam, że to w porządku? Nic mi do tego.
Jest to koncept twórców i ich dzieło. Sądzę jednak, że tolerancja właśnie w tych gatunkach powinna zostać utrzymana, jeśli tak strasznie o nią walczymy. Nie każda matka chciałaby być wypytywana przez dziecko, dlaczego ten pan i ten pan robią to i to, jednak z wiekiem kształci się świadomość, a potem zauważamy zmiany (oho, zaczynam pisać jak podręcznik od biologii, nie przejmujcie się, zaraz mi przejdzie).
Potrafimy spojrzeć na kogoś inaczej niż do tej do tej pory - z respektem, odmiennością, może i nawet podziwem, a także pewnym błyskiem w oku. 
Bo bycie kimś o odmiennej orientacji to nie choroba. A jednak często dopisywana jest ta łatka w dwudziestym pierwszym wieku.

A całkiem niedawno, odkrywając mroczne zakątki  youtuba (krótko mówiąc, chodzi o tańczące manekiny) trafiłam na niesamowitego łyżwiarza. Łyżwiarza geja - Johnny'iego Weira. 
Posiada ogromną charyzmę i piękne spojrzenie na świat. Nie ukrywa się ze swoją orientacją. Uważa wręcz, że to po prostu coś, co w nas jest i nie trzeba się tego wstydzić. Sam nosi ciekawe kostiumy, tworzy kontrowersyjne choreografie, ale uwalnia siebie. 
Łyżwiarstwo jest jego pasją, przedtem zawodem, a przez to wyraża też siebie. Wcześniej nie spotkałam się z tym stwierdzeniem, ale naprawdę podobało mi się to, że właśnie mężczyzna pokazuje pierwiastek żeńskości. Tańczy, naśladując kobiece ruchy, a przy tym jest... płci męskiej. 
Sądziłam, że nikt nie wie o co mi chodzi, ale tak, znalazłam osoby, które to również rozumieją. Wszystko określa się jako queer. Uznajcie, że wcześniejsze zdania będą tego definicją. 

Od tego czasu badam cały ten kanon i staram się go zrozumieć. Choć miłości nie da się zrozumieć (kilka dni temu się o tym przekonałam). Nawet jeśli nie jesteście niczego pewni, możecie spróbować. Nikt za nas życia nie przeżyje, jak to mówią. 
Mam nadzieję, że cały post nie wyszedł strasznie zamotany, ale jest już trochę późno i też nie myślę, a parę wydarzeń związanych z moim wspaniałym życiem się poplątało, więc stwierdziłam, czemu nie?
Skoro wszędzie są cytaty o miłości kobiety i mężczyzny, nie można zostać dłużnym. Bo najważniejsze jest... dokończcie jak chcecie, chyba idę spać, bo gadam od rzeczy.
Zoessxxx

poniedziałek, 12 lutego 2018

Moje ferie! (A właściwie ich początek)

Hola mishamigos!

Wielu z Was może już skończyło ferie i dzisiaj poszli do szkoły, a inni (tak jak ja) zaczęło swoje wolne. 
Pomyślicie, że ferie to czas odpoczynku, kiedy śpi się do późna czy ogląda jeden sezon serialu na dzień. Otóż, są też osoby, które spędzają je aktywnie!

Narciarstwo czy snowboard to tak naprawdę podstawa, ale są też inne sporty! Choćby saneczkarstwo, łyżwiarstwo, hokej... i wiele, wiele innych.
Ostatnio rodziny bardzo często wybierają Austrię z powodu całego resortu i widoków. Trzeba przyznać, że pod tym względem kraj niemieckojęzyczny wygrywa.





Miłośnicy klimatów górskich z pewnością pokochają ten kraj, zwłaszcza zimą!

ALE...!
Nie możemy zapominać o naszych polskich stokach. Choćby w Białce Tatrzańskiej, do której dzień w dzień zjeżdżają się tłumy czy Palenicy w Szczyrku o nieco ostrzejszych stokach.



A ja przygotowałam dla was filmik prosto z Białki! Oczywiście krótki, przedstawiający parę zjazdów czy trików w SnowParku. Postaram dodać się także kolejny filmik, ale ze Słowacji ^^.




Zoessxxx

czwartek, 8 lutego 2018

Nowy rok, nowa ja - coś na dobry początek, czyli 1/5

Witaj kochana blogosfero w godzinach nocnych!

Tak, tak właśnie będzie. (Studenci zgłaszać się)

Pomijając ten krótki wstęp, chciałabym przejść do głównego tematu -> dobrze znany dziewczynom, które obiecują przestać chodzić do McDonalda czy chcą po prostu schudnąć albo osiągnąć parę innych celów. 
Ale po co mam zamiar pisać tutaj o Nowym Roku i postanowieniach skoro był na to czas w grudniu?


Blog jest przede wszystkim z myślą o Nas. Bo to na nas jest czas, aby (jak to doskonale ujął mój zeszyt od języka niemieckiego):

Stop dreaming, start doing!

Obiecujemy sobie, że to będzie nasz rok, że tyle w nim zmienimy, a koniec końców zostajemy w łóżku, nie wyściubiając z niego nosa i oglądając na przemian Netflixa.


A jak było w tym roku ze mną?
Przyznam wam, że planowałam. Już od połowy tamtego roku wymyślałyśmy z N. różne wyjazdy i świetnie spędzane czas. Choć większość była spontaniczna, jak na przykład dziś:

Tududum...! A to początek. Wszystko wynikło z tego, że była przecena biletów, a właściwie przedsprzedaż. Stwierdziłyśmy, że nie możemy tego tak zostawić. Was również zachęcam do kupowania biletów i przyjeżdżania do Warszawy. 
(w poprzednim poście było coś o dwóch różnych kontynentach, więc pamiętajcie!)
To dopiero początek ogłaszania Gwiazd, które mają się pojawić na Warsaw Comic Con, ale poprzednim razem organizatorzy nas nieźle zaskoczyli.



W zasadzie WCC to nie tylko miejsce, na którym spotkamy aktorów seriali, pochodzimy po wystawach i wrócimy. 
O nie! Życie było by zbyt nudne, gdyby działy się zwyczajne rzeczy. Otóż, moi drodzy, mamy doskonały pomysł na cosplay, choć jeszcze nie jest on pewny.
Możecie spotkać tam również fanów podobnych seriali, które wy oglądacie i przy okazji zawrzeć znajomość. 
PS. Kolejny przykład do przyjaźni!





Po drugie, zwiedzanie Warszawy nocą! Magiczne światełka, mnóstwo oryginalnych wieżowców i klimat podchodzący pod metropolię to coś na co zdecydowanie warto zwrócić uwagę. No i można spotkać paru aktorów...
Obmyśliłyśmy jeszcze parę planów na ten konkretny dzień, ale do tego czasu pozostaną one tajemnicą. Gdy się powiodą to oczywiście opowiem wam o nich i wstawię parę zdjęć czy filmów na bloga :).
 <--- Warszawa nocą

****
W tym roku szczególnie wzięłam sobie marzenia do serca. To ostatni rok, kiedy chodzę do gimnazjum i widzę się z ludźmi, których znam praktycznie od dziewięciu/dziesięciu lat, więc mimo wszystko, odejście może być trochę trudne, a marzenia z kiedyś mogą stać się mniej realne, gdy przekroczę próg liceum.
Czasem warto postawić wszystko na jedną kartę. Być może kiedyś, daaaawno, daaawno temu pisałam wam o amerykańskim rockmanie - Lennym Kravitz'ie. 
Jako już dwunastolatka marzyłam o pojechaniu na jego koncert, ale cóż, byłam odrobinę za młoda, a kilometry stanowiły poważną przeszkodę (częściowo wciąż stanowią). 

Kilometry? Nie istnieją!

Nie, poważnie, one istnieją. Chyba, że nie umiecie w jednostki jak ja.
Ale wracając, obiecałam sobie, że pojadę na jego koncert, choćby nie wiem co. A gdy dowiedziałam się, że ogłosił kolejną trasę, piszczałam i krzyczałam na cały dom (jak typowa nastolatka). Choć może nie tak głośno.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że koncert, który ogłosił, przebiegał przez Kraków. A więc ósmego czerwca widzimy się na nim!

Ale wiecie... bez autografu nie wyjdę. I bez zdjęcia też nie. 
I mimo, że może dla niektórych to normalne, że jeżdżą na koncerty too.. hm, wyobraźcie sobie, że wasz ulubiony, ale taki najulubieńszy idol przyjeżdża do Polski, a wy jedziecie na jego koncert. Tak, tak właśnie się czuję. Moje marzenie się spełnia. Spełni.



Postanowiłam, że mogę pisać o moich celach na 2018, bo to tylko niektóre (te, które zrealizuję). Wy także możecie się dzielić swoimi. Bo marzenia są po to, aby je spełniać, choć bardzo bardzo lubię bujać w obłokach. (może to dlatego jestem humanem). Nieważne, życzę wam miłej nocy!

Dobranoc xx
Zoessxxx

poniedziałek, 5 lutego 2018

Internetowa przyjaźń - kilkudniowa znajomość czy coś na dłużej?


Wielu z Was, a właściwie to Nas, ma znajomych, których poznało gdzieś w internecie. Zazwyczaj tak zawiera się nowe kontakty. Jednak, czy taka kilkudniowa znajomość może przerodzić się w przyjaźń na dłużej?
Portale społecznościowe z tego słyną. Mimo wszystko, największą aktywność zauważyłam na Twitterze, gdzie ludzie po prostu piszą co myślą, a inni im na to odpowiadają. Zwracają się do siebie uroczo i przez parę wiadomości stają się swoimi "mutualsami". Za przykład mogę podać moją koleżankę z klasy, która właśnie tam poznała parę dziewczyn. Później spotkały się w jej rodzinnym mieście, a obecnie wybierają się na koncert Eda do Warszawy! Uważam, że to wspaniałe, mimo iż takie przyjaźnie są często potępiane przez osoby starsze.


A jak było ze mną?

Nie zaczęło się od Twittera, a "Rywalek" Kiery Cass (które swoją drogą bardzo polecam) i opowiadania dwa lata temu.
Dołączyłam tam jako kompletnie obca osoba przez grupę na Facebooku. Z czasem nasza grupa robiła się coraz bardziej zgrana. Każdy czuł się dobrze w swoim towarzystwie, a przez ten fanfik doszło do forum, które piszemy do dziś, choć nieco... inaczej.
Wiele osób odchodziło i wiele przychodziło. Były różne spory, ale to nas ukształtowało i pozwoliło na dalsze rozwinięcie znajomości. 


Kiedy dokładnie?
Nie mam pojęcia! To działo się dość... szybko. Chyba od kwietnia, jeśli nie wcześniej, choć tak, znamy się koło dwóch lat.
Dużo osób mi mówiło, że z czasem to legnie w gruzach. Może po miesiącu, może po dwóch. Na dzień obecny dalej nie wyobrażam sobie dnia bez tej osoby, bo stało się to przyzwyczajeniem i częścią życia.


A co ze spotkaniami?!
Akurat wypadło tak, że nie mieszka na drugim krańcu świata czy też Polski. Nie jest to strasznie daleko, ale nie jest też strasznie blisko.
Pierwszy raz spotkałyśmy się w Krakowie w ciepły sierpniowy dzień, który wspominam jako nieco zwariowany, śmieszny i wspaniały.
Drugi raz - moja przyjaciółka wraz z N. planowały to właśnie od pierwszego spotkania. Miała przyjechać w moje urodziny, a sam fakt był niezłą niespodzianką. Nie na jeden dzień, a na cały weekend. Chyba nie jestem w stanie opisać tego jak było. Choć jeśli dostanę cały bank niesamowitych słów, too... nie, dalej będzie za mało.
Trzeci raz - właśnie w tym roku - od 19 stycznia do 21. Każde spotkanie z tą osobą uważam za wyjątkowe, ale to było inne. Sentymentalne? Niee. Normalne? Niee. 
Nigdy nie czułam przy niej niezręcznej ciszy, a po ostatnim razie upewniłam się, że to też nigdy się nie wydarzy. Bo jeśli posiadacie przyjaciół, z którymi możecie porozmawiać o wszystkim to oni właśnie są prawdziwi. Warci zaufania. I nieważne czy są z drugiego kontynentu. Jeśli wierzycie, że to ma sens to róbcie wszystko, aby tego nie stracić.

Zoessxxx